Autor: Elizabeth Gaskell
Tytuł: Północ i Południe
Tytuł oryginału: North and South
Tłumaczenie: Katarzyna Kwiatkowska
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 576
Kiedy przyzwyczajona do beztroskiego życia Margaret Hale wraz z rodzicami przeprowadza się do północnego Milton, przeżywa szok. Malownicze obrazki ukochanego Helstone, wygoda panująca na Harley Street - to wszystko usuwa się w cień na rzecz ogólnego zaniedbania i udręki codzienności w nowym miejscu. Młoda dziewczyna jeszcze nie wie, z czym przyjdzie jej się zmierzyć i jak bardzo będzie potrzebna innym...
Choć nie mogę się nazwać fanką historii, muszę przyznać, że fascynuje mnie dosłownie wszystko, co związane jest z XIX-wieczną Anglią. Kiedy więc nie tak dawno temu zorientowałam się, że przeczytałam już niemal wszystko, co wyszło kiedykolwiek spod pióra mojej ukochanej Jane Austen, zaczęłam szukać czegoś "na zastępstwo". Na pierwszy ogień poszła twórczość Elizabeth Gaskell.
Przede wszystkim, nie mogę nie przyczepić się do napisu na tylnej okładce. Czytamy tam bowiem: Wymarzona lektura dla miłośników Jane Austen i sióstr Brontë. Niezapomniana historia miłości, w której dobroć serca musi zmierzyć się z bezwzględną walką o przetrwanie.
I to, moi drodzy, według mnie nie do końca prawda. O ile czas i miejsce akcji powieści rzeczywiście łączy wszystkie te autorki, o tyle jest to jedyne podobieństwo, które możemy wskazać bez zastanowienia. Gaskell brak humoru i lekkości, tak charakterystycznych dla powieści Austen, nie ma też u niej specyficznego klimatu, jaki znamy chociażby z Wichrowych Wzgórz. Miłość? Jest, ale znowu - w Północy i Południu wcale nie ona gra pierwsze skrzypce.
Autorka pokazuje czytelnikom Anglię XIX wieku od innej strony. Nie czytamy tutaj jedynie o wyższych sferach, którym życie mija na przyjemnościach. W Północy i Południu mamy okazję obserwować interakcje pomiędzy bogaczami a najuboższymi. Uważam to za ogromny atut tej historii - zauważenie kontrastu między jednymi a drugimi było dla mnie fascynujące, wprowadzało element świeżości. Zwłaszcza walka podwładnych z pracodawcami i na odwrót przykuła moją uwagę. Jak osoby, które od siebie wzajemnie zależą i które nie mają w oderwaniu od siebie żadnej przyszłości mogą tak bardzo się nie rozumieć, tak bardzo próbować sobie nawzajem zaszkodzić? Gaskell pokazuje, że owszem, mogą. Że mogą nawet zdawać sobie sprawę z tej zależności, ale zarazem chcieć drugiej stronie uzmysłowić coś, czego ta nie widzi z powodu patrzenia na sprawę pod innym kątem. A czasami, niestety, nie da się inaczej niż krzykiem.
Elizabeth Gaskell prezentuje istną galerię postaci, których charaktery "gryzą się" ze sobą. I tak wychowaną na damę, ale pełną empatii i chęci niesienia pomocy bliźnim Margaret zestawić możemy z bezwzględnym, dbającym wyłącznie o interesy panem Thorntonem. Skory do czułości pan Hale, ojciec głównej bohaterki, całkowicie różni się od oschłej - przynajmniej na pierwszy rzut oka - matki przemysłowca. Ta odmienność jest bardzo ciekawa, dzięki niej powieść nawet nie zbliża się do nijakiej. Przede wszystkim jednak, bohaterowie zostali tak skonstruowani, że nie da się przejść obok nich obojętnie, do każdego się coś czuje. A jeśli o uczucia chodzi, ich wachlarz, dzięki różnym usposobieniom postaci, również jest szeroki. Ja wprost uwielbiałam Margaret, ale już na samą myśl o Edith, jej kuzynce, prawie że zaczynała mnie boleć głowa.
Północ i Południe to cudowna opowieść o trudach ludzkiego życia. I właśnie dlatego, w porównaniu do twórczości Austen czy sióstr Brontë, czyta się ją bardzo trudno. Przepiękny język nie nastręcza trudności, ale nagromadzenie cierpienia i smutku nie pozwala na szybką lekturę. Zdecydowanie nie jest to historia idealna "do poduszki", nie da rady przy niej odpocząć i się wyluzować. Można za to się wzruszyć i być pod wrażeniem ogromnej siły charakteru Margaret.
Ciekawa pozycja, muszę koniecznie przeczytać
OdpowiedzUsuńPolecam z całego serca! :)
UsuńMyślę, że powinnam najpierw przeczytać cokolwiek spod pióra Jane Austen. Niestety mam ogromne zaległości w klasykach i nie mogę znaleźć na nie czasu :(
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, żebyś w końcu znalazła chwilę na nadrobienie zaległości - w przypadku Jane Austen naprawdę warto :)
UsuńWygląda ciekawie, opisanie relacji różnych sfer to faktycznie pewna odmiana. Lubię od czasu do czasu poczytać coś historycznego, zapamiętam sobie tytuł :).
OdpowiedzUsuńDaj koniecznie znać, co sądzisz o tej książce, kiedy już przeczytasz :)
UsuńNie jestem fanką tego typu książek, wolę coś lekkiego
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ja na co dzień też czytam zdecydowanie lżejsze książki, więc przybij piątkę!
UsuńRaczej takich książek nie czytam, ale przyznam szczerze, że dzięki Twojej recenzji ta książka mnie zaciekawiła. Zapisuję ją na moją listę 'do przeczytania' :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło i hej - czekam na wrażenia z lektury! :)
UsuńPrawdziwa klasyka, ale przyznam, że nie czytałam.
OdpowiedzUsuńNa szczęście zawsze można nadrobić zaległości ;)
UsuńZapowiada się ciekawa lektura :)
OdpowiedzUsuńZamierzasz przeczytać? ;)
UsuńKsiążka brzmi ciekawie. Choć ja np. do Jane Austen musiałam dojrzeć, doceniłam ją bardziej jako kobieta, niż jako nastolatka. Ciekawe jak byłoby z tą powieścią?
OdpowiedzUsuńMoże daj jej szansę - wtedy się przekonasz :)
UsuńCzytałam tylko jedną powieść Gaskell, a Austen dwie i w tym starciu Gaskell wygrywa ze zdecydowaną przewagą. Uładnione powieści Austen są dla mnie nieciekawe, za to Gaskell dała mi się poznać jako zabawna, pisząca z przymrużeniem oka autorka za sprawą „Pań z Cranford”. Dlatego dziwi mnie, że Ty wspominasz o braku humoru i lekkości. :D „Północ i Południe” mam na półce, czeka, aż w końcu się zabiorę. Może niebawem, kto wie. :) Swoją drogą z tych trzech autorek, Austen, Gaskell i Bronte, najbliżej mi do Bronte. „Wichrowe Wzgórza” były dla mnie strzałem w dziesiątkę. <3 Powieści jej sióstr też już czekają na przeczytanie. :)
OdpowiedzUsuńNo widzisz - jeśli chodzi o Elizabeth Gaskell, przeczytałam jak na razie tylko "Północ i Południe" właśnie, a tam humoru i lekkości zdecydowanie nie uświadczysz. Zrozumiesz, gdy zaczniesz czytać ;)
OdpowiedzUsuńI przybijam piątkę - ja również kocham "Wichrowe Wzgórza"!
Trudno mi komentować, gdyż absolutnie nie jestem znawczynią ani fanką podobnej literatury. Ale opis brzmi ciekawie. A więc, gdyby książka ta wpadła mi w ręce, chętnie bym przeczytała... Tylko czy wpadnie?
OdpowiedzUsuńMoże warto zaryzykować i ją wypożyczyć? :)
UsuńTeż bardzo lubię Jane Austen, ale zostało mi jeszcze kilka tytułów od niej do przeczytania, więc one będą miały pierwszeństwo :)
OdpowiedzUsuńA co Ci jeszcze zostało? :)
Usuń