24.02.2019

Cynthia Swanson "Wyśnione życie"


Autor: Cynthia Swanson 
Tytuł: Wyśnione życie
Tytuł oryginału: The Bookseller
Tłumaczenie: Ryszard Oślizło 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Liczba stron: 424

Kitty Miller jest trzydziestokilkuletnią kobietą, której życie potoczyło się inaczej, niż to sobie wyobrażała. Nigdy nie wyszła za mąż, nie ma też dzieci. W zamian za to wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką prowadzi księgarnię, co daje jej poczucie niezależności i szczęścia. Wydawać by się mogło, że niczego jej nie brakuje. Aż nagle, pewnej nocy zaczynają się sny. Realistyczne sny, w których nazywa się Katharyn Andersson i razem z mężem wychowuje trójkę dzieci. Początkowo te nocne podróże ekscytują ją. Z czasem jednak bohaterka zaczyna się gubić w tym, która rzeczywistość jest tą prawdziwą...

Czy zdarza się Wam brać udział w wyzwaniach czytelniczych? Ja w tym roku robię to właściwie po raz pierwszy. Od kilku lat skrzętnie notuję i sprawdzam, ile książek w ciągu roku daję radę czytać, ale dopiero teraz odważyłam się na coś bardziej wymagającego. I tak oto dołączyłam do inicjatywy portalu Lubimy Czytać, która zakłada czytanie pozycji pasujących do konkretnych kategorii - co miesiąc wytyczne się zmieniają. Zadanie na luty polega na tym, by przeczytać minimum jedną powieść nominowaną w plebiscycie na Książkę Roku 2018. Z zadowoleniem zorientowałam się, że jedną z nich miałam na liście do przeczytania już od pewnego czasu - mowa o Wyśnionym życiu właśnie. Niewiele więc myśląc, wybrałam się do biblioteki i wypożyczyłam, co miałam wypożyczyć...

Powiem tak: ja naprawdę nie pamiętam momentu, w którym ta pozycja wpadła mi w oko. Nie jestem w stanie powiedzieć, co w jej opisie zaintrygowało mnie na tyle, że uznałam, że po nią sięgnę. A uwierzcie mi, że coś takiego być musiało, bo stosuję zasadę, że jeśli krótkie streszczenie na tylnej okładce mnie nie zainteresuje, to nie ma mowy, żebym poświęciła danemu tomowi czas. Wiem natomiast jedno i to z całą pewnością: cokolwiek mnie podkusiło, żałuję, że dałam się złapać. Nawet nie wiecie, jak bardzo.

Sam pomysł na fabułę może i nie był najgorszy. Wydaje mi się, że jest całkiem sporo ludzi na świecie, którzy są ciekawi, jak potoczyłoby się ich życie, gdyby nie okoliczności. Potrafię sobie też wyobrazić, że sporo z tych osób skorzystałoby z możliwości podejrzenia swojej alternatywnej rzeczywistości. Zatem: koncepcji nie ma co się czepiać, zdecydowanie. Gorzej z wykonaniem...

Swanson w swoim debiucie porwała się na tak wyświechtany motyw, że aż głowa boli: miłość, a raczej zawirowania wokół niej. Jedno, co dobre, to to, że nie został on dodatkowo potraktowany w równie oklepany sposób. Zamiast głównej bohaterki, której naczelnym zadaniem jest narzekanie, że nie dane jej było poznać faceta marzeń, mamy kobietę samotną, pracującą i na ogół szczęśliwą. Schody zaczynają dopiero we fragmentach poświęconych jej snom.

Te fragmenty to prawdziwy koszmar. Kitty, którą za dnia nawet da się lubić, w swoich sennych marzeniach staje się nieznośną, plującą wręcz słodyczą osobą. Tak, nieco zbija ją z tropu fakt, że czasami się budzi i nie wie ani, gdzie jest, ani dlaczego tu jest, ani też - jak właściwie powinna się na co dzień zachowywać. Nic to! Nic to, bo kiedy już trochę przywyknie i wejdzie w rolę matki i żony, robi się słodko. Tak słodko, że od samego czytania robi się niedobrze. Podobny problem dotyczy jej męża - rany boskie, ich dialogi wydawały mi się tak sztuczne i przepełnione uczuciem, że niejednokrotnie miałam ochotę przerwać lekturę i nigdy więcej do niej nie wracać. Dlaczego tego nie zrobiłam? Nie wiem. A może trzeba było.

Oprócz przyprawiającego mnie o zawał stylu, towarzyszącego czytelnikowi spokojnie przez jakąś połowę książki, niemiłosiernie wkurzała mnie jeszcze jedna rzecz. Brak emocji! Tu się nic, kompletnie nic nie działo. Następujące po sobie części były do siebie łudząco podobne i bez większego trudu można było się domyślić, co Kitty/Katharyn zrobi po przebudzeniu. No halo! Ja wiem, że to nie jest thriller czy kryminał, tylko literatura obyczajowa, ale naprawdę? Czy to znaczy, że ma być nudno i nijak?

Wyśnione życie jest pozycją idealną dla tych czytelników, którzy na co dzień ciężko pracują, a w chwili wolnej chcą przeczytać coś, co nie wymaga wysiłku szarych komórek. Pod warunkiem, że nie przeszkadza im też zupełny brak gwałtownych zwrotów akcji. Ot, powiastka, którą można poznać, ale po niedługim czasie o niej zapomnieć. Mnie totalnie nie przypadła do gustu - z literatury rozrywkowej zdecydowanie bardziej wolę kryminały albo chociaż obyczajówki, w których jest element zaskoczenia. Myślę jednak, że jeśli komuś nie zależy na efekcie wow, a do tego lubi romanse, ten debiutem Swanson się nie zawiedzie.

6 komentarzy:

  1. hmmm już gdzieś widziałam tę książkę i nie mogłam sobie przypomnieć czy chciałam czytać czy nie. Może tak jak piszesz się nadaje na odmóżdżenie. Nie chciałabym cierpieć czytając.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety cierpiałam. Fakt, że krótko, ale cierpiałam :(

      Usuń
  2. Oo pozycja obowiązkowa dla mojej żony! Zaraz jej polecę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To szkoda, że niewykorzystany potencjał. Już sama tematyka prowadzenia księgarnii mnie by zainteresował, a co dopiero elementy oniryczne, ale skoro wyszło sztampowo to szkoda :( Raczej odpuszczę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A odpuść, odpuść, nie ma co tracić czasu na słabe książki :)

      Usuń

Drogi Czytelniku!

Jestem wdzięczna za każdy komentarz - nawet krytykę, ważne, by była ona konstruktywna (nie podoba mi się + powód poważniejszy niż 'bo nie'). Chcesz, bym odwiedziła Twoją stronę? Wysil się i napisz sensowny komentarz.